Renata Kosin - ALEJA SIÓDMEGO ANIOŁA Powieść tę zalicza się bardzo często do tzw. świątecznych wydań. Być może sugeruje to okładka, na której w zimowej aurze, gdzieś w oddali widnieje błyszcząca choinka.
I jeszcze klamra kompozycyjna - grudzień w okresie przedświątecznym i w wigilijny dzień - spinająca dziejącą się przez rok akcję utworu.
I tragiczne wydarzenia z życia bohaterów, które to często zaważyły na ich losie,
(...)
działy się przed lub w wigilijny dzień.
I tyle świątecznego, bo w całej powieści brak radosnego nastroju oczekiwania na te pełne ciepła święta, pełne kolęd, błyskotek, barwnych światełek choinkowych itp.
Ale jest w tej powieści dużo wewnętrznego bólu, rozterek, tęsknoty /Antoni, Julia/ , wewnętrznej sprzeczności /Julia/, poszukiwania drogi wybaczenia samemu sobie / Julia, Eustachy/ i zastanowienia, czy można sobie dać drugą szansę.
I Julia - główna bohaterka - którą z jednej strony można potępić, że co prawda ze szlachetnych pobudek, ale chcąc chronić innych, wyrządzała im niewyobrażalną krzywdę.
A może jednak trzeba współczuć bohaterce i zrozumieć jej postępowanie w kontekście tragedii, jaka ją spotkała i w swoim mniemaniu, czuję się bardzo, bardzo winna, karząc siebie, karze też innych.
Są i inni poranieni bohaterowie, którzy chyba bezwiednie, ale niosą sobie wzajemnie pomoc /Antoni/.
I aniołowie w alei, posągi z przydomkami, które zawierają w swych nazwach mądrość i moc, w których tkwi uzdrawiająca siła miłości, wiary i nadziei.
WYJĄTKOWEGO SMAKU tej przecież dość smutnej historii, choć z coraz bardziej pękającym kokonem, w którym znalazła się Julia, nadaje poetycki styl i magiczny klimat / witryna w sklepie Eustachego/ , tajemniczość, plastyczność opisów, przepiękne metafory i porównania, które są prawdziwymi perełkami.
Bardzo lubię twórczość tej autorki, jej kunszt słowa, przepiękną polszczyznę, zwłaszcza w zetknięciu z dość popularną współcześnie "bylejakością".
GORĄCO POLECAM tę piękną powieść.
„Aleja Siódmego Anioła” Renaty Kosin swoją premierę miała 25 października bieżącego roku.
Odkąd pojawiły się pierwsze zapowiedzi tej powieści, wiedziałam, że znajdzie się ona na mojej liście książek, które muszę mieć w swojej biblioteczce. Czułam, że ta książka jest dla mnie.
Swój egzemplarz wraz z dedykacją wygrałam w konkursie organizowanym przez autorkę.
I jak tu nie wierzyć w Anioły?
Wypowiedzi w konkursie było mnóstwo,
(...)
autorka wybrała moją, a może to Anioł wybrał za nią...tego nie wiem, ale pani Renata Kosin podsumowała to tak: „Postanowiłam dać go osobie, która swoją odpowiedzią trafiła w punkt, zupełnie, jakby już przeczytała "Aleję Siódmego Anioła", albo jakby ta powieść powstała specjalnie dla niej.
A o Aniele napisała tak: "Aleja Siódmego Anioła " pragnę przeczytać, ponieważ uwielbiam takie książki, co dają nadzieję, które mówią o miłości a nie są koniecznie romansem, takie które porywają serce i duszę, wynoszą mnie na wyżyny tego co nienamacalne, tego co tylko można wyczuć sercem, dostarczają mi dobrych myśli i wiary w to, że życie niesie nam też dobre rzeczy, a jeśli mowa w niej o aniołach to jest to książka idealna dla mnie, bo w anioły wierzę mocno, mam już ich mnóstwo w domu i jednego w niebie." I tak to się stało. Na domiar tego kiedy książka dotarła do mnie – drugi egzemplarz dostałam od Wydawnictwa Filia, w tym samym dniu. Jak wiecie przeznaczyłam go dla Was na konkurs.
Bo szczęście trzeba dzielić, żeby się mogło mnożyć.
Julia nie ma żadnych marzeń, ponieważ jest przekonana, że nie zasługuje na ich spełnienie. Prawie cały swój świat zamknęła w czterech ścianach maleńkiego mieszkania na jedenastym piętrze wieżowca, jak w szklanej śniegowej kuli. Na zewnątrz pozostało jej poprzednie życie, to do którego nie ma już powrotu.
Jednak pewnego dnia coś się zmienia. Granice uporządkowanego świata Julii zaczynają kruszeć i pękać, gdy ze starego sekretarzyka odnalezionego na zapleczu pewnego sklepu wypada list napisany przed laty przez kilkuletniego chłopca. List zawierający niezwykłą prośbę. Julia postanawia sprawdzić, czy zapisane w nim marzenie spełniło się, ruszając jego śladami. Dzięki temu odkrywa tajemnicę, nad którą czuwa siedem wyjątkowych aniołów.
Piękna opowieść o miłości silniejszej niż czas.
„Aleja Siódmego Anioła” Renaty Kosin to nie jest książka, którą po przeczytaniu wystarczy odłożyć na półkę. Przynajmniej ja nie mogłam. Przytuliłam ją mocno do siebie i szepnęłam do swego Anioła, by nigdy mnie nie opuszczał, by otaczał mnie swoimi skrzydłami i czuwał nade mną.
Powieść nie jest też typowo świąteczną, sielankową historią z dźwiękami Jingle Bells w tle. O nie!
„Aleja Siódmego Anioła” porusza zakamarki duszy, wyrywa z niej smutek kawałek po kawałku, tak że ulatuje on gdzieś daleko. Historia opowiedziana przez autorkę, ma w sobie tyle mocy i wiary, wycisza, odgania mrok i rozjaśnia nadzieją, że faktycznie – chyba była napisana dla mnie. A takich mnie wśród Was jest z pewnością bardzo wiele. Więc mam nadzieję, ze trafi ona w Wasze dłonie i będziecie mogli nacieszyć się tymi wszystkimi dobrymi znakami, które niesie ze sobą ta książka.
„Aleja Siódmego Anioła” prowadzi nas przez rok z życia Julii, byśmy razem z nią mogli dojrzewać, pogodzić się z żalem i smutkiem, by dostrzec, że nosimy w sercu miłość, nawet jeśli wkradł się do niego szklany odłamek z lustra Królowej Śniegu. Takimi skrawkami, które wpadają do naszych serc czy oczu są złość, strata, cierpienie, ból, samotność. Zamykamy się przed światem, na świat. Chyłkiem przechodzimy przez życie, wśród ludzi...a czas przepływa nam przez palce. Bo tak jest bezpieczniej, lepiej, spokojniej. I tak z dnia na dzień zamykamy się w śnieżnej szklanej kuli.
Dobrze jest mieć wtedy Anioła Stróża. Może być nim inny człowiek albo prawdziwy Anioł, który da nam znaki. Ważne jest, by dostrzegać znaki, które nam daje.
„...Bo każdy powinien mieć własnego anioła, takie, wie pani, co by nad człowiekiem czuwał i w porę chwycił za chabety, jakby coś.
Anioła Stróża.” Renata Kosin – być może za podszeptem Aniołów – ubrała w słowa i w piękną historię, wszystko to, w co od dawna wierzę i co chodziło mi po głowie. Mój Anioł tam w niebie czuwa nade mną od niespełna roku, wiem że nie ma ze mną lekko, ale to on właśnie codziennie, daje mi siłę do dalszego działania.
I chyba potrzebowałam tej powieści, by móc głośno mówić o mojej wierze w coś nienamacalnego, w coś co czasem tak trudno jest innym pojąć.
„Aleja Siódmego Anioła” poruszyła moją duszę, wzniosła ją na wysokość bliżej nieokreśloną, wyrwała mi ogrom smutku z serca. I przyznam się Wam (ze łzami w oczach), że odetchnęłam głęboko od bardzo dawna.
Historia Julii i siedmiu Aniołów tu na ziemi oraz jednego w niebie, a potem kolejnych, napełniła mnie wielkim spokojem. Trudno to wyjaśnić. Ale z każdą stroną czułam jak moje smutne serce uspokaja się, jak spływa na mnie przekonanie, że jeszcze będzie dobrze.
„Aleja Siódmego Anioła” Renaty Kosin to powieść dla tych, którym zima rozpanoszyła się w sercu i w życiu za sprawą losu i Królowej Śniegu. To książka, która topi lód powoli ale skutecznie. Rozgrzewa wiarą i rozpala nadzieją.
Wobec czego nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam, abyście przeszli się po stronach „Alei Siódmego Anioła”, przysiedli na ławeczce wraz z Julią i ze mną, porozmawiali z Aniołami, nakarmili braci mniejszych i odnaleźli pióro zatroskanego anioła.
Za cudowną lekturę i wszystko to, co mi przyniosła dziękuję - Pani Renacie Kosin.
Za egzemplarz do recenzji, którym podzieliłam się z innymi, dziękuję Wydawnictwu Filia.
I jeszcze klamra kompozycyjna - grudzień w okresie przedświątecznym i w wigilijny dzień - spinająca dziejącą się przez rok akcję utworu.
I tragiczne wydarzenia z życia bohaterów, które to często zaważyły na ich losie, (...) działy się przed lub w wigilijny dzień.
I tyle świątecznego, bo w całej powieści brak radosnego nastroju oczekiwania na te pełne ciepła święta, pełne kolęd, błyskotek, barwnych światełek choinkowych itp.
Ale jest w tej powieści dużo wewnętrznego bólu, rozterek, tęsknoty /Antoni, Julia/ , wewnętrznej sprzeczności /Julia/, poszukiwania drogi wybaczenia samemu sobie / Julia, Eustachy/ i zastanowienia, czy można sobie dać drugą szansę.
I Julia - główna bohaterka - którą z jednej strony można potępić, że co prawda ze szlachetnych pobudek, ale chcąc chronić innych, wyrządzała im niewyobrażalną krzywdę.
A może jednak trzeba współczuć bohaterce i zrozumieć jej postępowanie w kontekście tragedii, jaka ją spotkała i w swoim mniemaniu, czuję się bardzo, bardzo winna, karząc siebie, karze też innych.
Są i inni poranieni bohaterowie, którzy chyba bezwiednie, ale niosą sobie wzajemnie pomoc /Antoni/.
I aniołowie w alei, posągi z przydomkami, które zawierają w swych nazwach mądrość i moc, w których tkwi uzdrawiająca siła miłości, wiary i nadziei.
WYJĄTKOWEGO SMAKU tej przecież dość smutnej historii, choć z coraz bardziej pękającym kokonem, w którym znalazła się Julia, nadaje poetycki styl i magiczny klimat / witryna w sklepie Eustachego/ , tajemniczość, plastyczność opisów, przepiękne metafory i porównania, które są prawdziwymi perełkami.
Bardzo lubię twórczość tej autorki, jej kunszt słowa, przepiękną polszczyznę, zwłaszcza w zetknięciu z dość popularną współcześnie "bylejakością".
GORĄCO POLECAM tę piękną powieść.
Odkąd pojawiły się pierwsze zapowiedzi tej powieści, wiedziałam, że znajdzie się ona na mojej liście książek, które muszę mieć w swojej biblioteczce. Czułam, że ta książka jest dla mnie.
Swój egzemplarz wraz z dedykacją wygrałam w konkursie organizowanym przez autorkę.
I jak tu nie wierzyć w Anioły?
Wypowiedzi w konkursie było mnóstwo, (...) autorka wybrała moją, a może to Anioł wybrał za nią...tego nie wiem, ale pani Renata Kosin podsumowała to tak: „Postanowiłam dać go osobie, która swoją odpowiedzią trafiła w punkt, zupełnie, jakby już przeczytała "Aleję Siódmego Anioła", albo jakby ta powieść powstała specjalnie dla niej.
A o Aniele napisała tak: "Aleja Siódmego Anioła " pragnę przeczytać, ponieważ uwielbiam takie książki, co dają nadzieję, które mówią o miłości a nie są koniecznie romansem, takie które porywają serce i duszę, wynoszą mnie na wyżyny tego co nienamacalne, tego co tylko można wyczuć sercem, dostarczają mi dobrych myśli i wiary w to, że życie niesie nam też dobre rzeczy, a jeśli mowa w niej o aniołach to jest to książka idealna dla mnie, bo w anioły wierzę mocno, mam już ich mnóstwo w domu i jednego w niebie." I tak to się stało. Na domiar tego kiedy książka dotarła do mnie – drugi egzemplarz dostałam od Wydawnictwa Filia, w tym samym dniu. Jak wiecie przeznaczyłam go dla Was na konkurs.
Bo szczęście trzeba dzielić, żeby się mogło mnożyć.
Julia nie ma żadnych marzeń, ponieważ jest przekonana, że nie zasługuje na ich spełnienie. Prawie cały swój świat zamknęła w czterech ścianach maleńkiego mieszkania na jedenastym piętrze wieżowca, jak w szklanej śniegowej kuli. Na zewnątrz pozostało jej poprzednie życie, to do którego nie ma już powrotu.
Jednak pewnego dnia coś się zmienia. Granice uporządkowanego świata Julii zaczynają kruszeć i pękać, gdy ze starego sekretarzyka odnalezionego na zapleczu pewnego sklepu wypada list napisany przed laty przez kilkuletniego chłopca. List zawierający niezwykłą prośbę. Julia postanawia sprawdzić, czy zapisane w nim marzenie spełniło się, ruszając jego śladami. Dzięki temu odkrywa tajemnicę, nad którą czuwa siedem wyjątkowych aniołów.
Piękna opowieść o miłości silniejszej niż czas.
„Aleja Siódmego Anioła” Renaty Kosin to nie jest książka, którą po przeczytaniu wystarczy odłożyć na półkę. Przynajmniej ja nie mogłam. Przytuliłam ją mocno do siebie i szepnęłam do swego Anioła, by nigdy mnie nie opuszczał, by otaczał mnie swoimi skrzydłami i czuwał nade mną.
Powieść nie jest też typowo świąteczną, sielankową historią z dźwiękami Jingle Bells w tle. O nie!
„Aleja Siódmego Anioła” porusza zakamarki duszy, wyrywa z niej smutek kawałek po kawałku, tak że ulatuje on gdzieś daleko. Historia opowiedziana przez autorkę, ma w sobie tyle mocy i wiary, wycisza, odgania mrok i rozjaśnia nadzieją, że faktycznie – chyba była napisana dla mnie. A takich mnie wśród Was jest z pewnością bardzo wiele. Więc mam nadzieję, ze trafi ona w Wasze dłonie i będziecie mogli nacieszyć się tymi wszystkimi dobrymi znakami, które niesie ze sobą ta książka.
„Aleja Siódmego Anioła” prowadzi nas przez rok z życia Julii, byśmy razem z nią mogli dojrzewać, pogodzić się z żalem i smutkiem, by dostrzec, że nosimy w sercu miłość, nawet jeśli wkradł się do niego szklany odłamek z lustra Królowej Śniegu. Takimi skrawkami, które wpadają do naszych serc czy oczu są złość, strata, cierpienie, ból, samotność. Zamykamy się przed światem, na świat. Chyłkiem przechodzimy przez życie, wśród ludzi...a czas przepływa nam przez palce. Bo tak jest bezpieczniej, lepiej, spokojniej. I tak z dnia na dzień zamykamy się w śnieżnej szklanej kuli.
Dobrze jest mieć wtedy Anioła Stróża. Może być nim inny człowiek albo prawdziwy Anioł, który da nam znaki. Ważne jest, by dostrzegać znaki, które nam daje.
„...Bo każdy powinien mieć własnego anioła, takie, wie pani, co by nad człowiekiem czuwał i w porę chwycił za chabety, jakby coś.
Anioła Stróża.” Renata Kosin – być może za podszeptem Aniołów – ubrała w słowa i w piękną historię, wszystko to, w co od dawna wierzę i co chodziło mi po głowie. Mój Anioł tam w niebie czuwa nade mną od niespełna roku, wiem że nie ma ze mną lekko, ale to on właśnie codziennie, daje mi siłę do dalszego działania.
I chyba potrzebowałam tej powieści, by móc głośno mówić o mojej wierze w coś nienamacalnego, w coś co czasem tak trudno jest innym pojąć.
„Aleja Siódmego Anioła” poruszyła moją duszę, wzniosła ją na wysokość bliżej nieokreśloną, wyrwała mi ogrom smutku z serca. I przyznam się Wam (ze łzami w oczach), że odetchnęłam głęboko od bardzo dawna.
Historia Julii i siedmiu Aniołów tu na ziemi oraz jednego w niebie, a potem kolejnych, napełniła mnie wielkim spokojem. Trudno to wyjaśnić. Ale z każdą stroną czułam jak moje smutne serce uspokaja się, jak spływa na mnie przekonanie, że jeszcze będzie dobrze.
„Aleja Siódmego Anioła” Renaty Kosin to powieść dla tych, którym zima rozpanoszyła się w sercu i w życiu za sprawą losu i Królowej Śniegu. To książka, która topi lód powoli ale skutecznie. Rozgrzewa wiarą i rozpala nadzieją.
Wobec czego nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam, abyście przeszli się po stronach „Alei Siódmego Anioła”, przysiedli na ławeczce wraz z Julią i ze mną, porozmawiali z Aniołami, nakarmili braci mniejszych i odnaleźli pióro zatroskanego anioła.
Za cudowną lekturę i wszystko to, co mi przyniosła dziękuję - Pani Renacie Kosin.
Za egzemplarz do recenzji, którym podzieliłam się z innymi, dziękuję Wydawnictwu Filia.